Lekarze rezydenci, jak się wam żyje?

TL;DR Jak się wam rezydenci żyje i czy założenie rodziny jako 30-paroletni świeży rezydent nie jest delulu?

Jestem 25 letnim programistą i w tym roku po raz pierwszy poprawiam maturę z myślą o medycynie. Jesli dostanę się w tym roku albo dopiero w 2026, terminowo skończę studia i staż, to specjalistą zostanę dopiero krótko przed 40stką.

Jako że planuję założenie rodziny (3 dzieci to marzenie), wychowywanie dzieci przypadłoby w mojej sytuacji właśnie na okres rezydentury.

Tutaj właśnie pojawia się moje pytanie do Was, lekarzy, którzy są obecnie w trakcie specjalizacji lub osoby, które mają takich bliskich.

Czy w jej trakcie nie będę pomiatany przez starszych lekarzy, dostawał najgorsze dyżury, a to wszystko zarabiając jakieś 7-10k (oczywiście za 10 lat będą to większe stawki, ale też większe koszta życia), moje dzieci zapomną jak wygląda tata, a ja nie będę miał czasu na żadne hobby?

Zastanawiam się czy zwiększona liczba lekarzy w przyszłości z uwagi na dużą liczbę miejsc na uczelniach obecnie, sprawi, że stawki spadną i będzie konkurencja, a może w końcu dzięki temu lekarze nie będą tacy przepracowani?

Interesuje mnie medycyna i chcę mieć pracę, gdzie jest duży potencjał do rozwoju, gdzie z czasem godnie zarobię, ale mimo wszystko chcę pracować (i jednocześnie lubić to co robię) żeby żyć, a nie żyć żeby pracować.